Skip to main content
Skip to main content
Koszyk
Wyślij
Państwo

Jak najlepiej wykorzystać każdy dzień po mastektomii – pozostaję w biegu

Lekarz rodzinna - Karen - stanęła przed druzgocącą diagnozą, ale była zdeterminowana, by stawić jej czoło. Przez cały okres leczenia zachowywała pozytywne nastawienie, kierując swoją energię na utrzymanie formy i zbieranie pieniędzy na organizacje charytatywne związane z rakiem.

Wróć

W wieku 41 lat Karen po raz pierwszy wymacała guza w prawej piersi. W ciągu kolejnych dziesięciu lat drogi z rakiem piersi przeszła dwie mastektomie, rekonstrukcję i rozpoznanie wtórnego raka piersi w  mostku, klatce piersiowej i płucach. Jednak jej determinacja w przezwyciężaniu przeciwności była naprawdę inspirująca, podobnie jak jej szczerość w przyznaniu, że dla lekarza rodzinnego występowanie w roli pacjenta nie jest proste.


U Karen, która mieszka i pracuje w Hampshire zdiagnozowano raka piersi dziesięć lat temu. Po znalezieniu łagodnej zmiany w prawej piersi, w lewej piersi wykryto dwa guzki. Pilnie została skierowana do lokalnej poradni chorób piersi. „Jako lekarz ogólny jestem przyzwyczajona do pacjentów z łagodnymi i złośliwymi zmianami, więc byłam przygotowana na wszelkie ewentualności”, mówi. „Kiedy powiedzieli mi, że wyniki wskazują na raka, myślałam, że mój świat się rozpadł na kawałki. Miałam 41 lat i dwie córki w wieku 4 i 7 lat”.


Karen przeszła mastektomię tuż przed Bożym Narodzeniem, starając się, aby życie jej rodziny było jak najbardziej normalne. W nowym roku rozpoczęła chemioterapię, nadal dbała o kondycję, regularnie biegając i chodząc na siłownię. Gdy tylko zaczęły wypadać jej włosy, ogoliła głowę, a nawet znalazła perukę, którą pokochała. Ale w miarę postępu chemioterapii trudno było pozostać pozytywnym. „Pamiętam, że po finałowej rundzie powiedziałem, że już nie dam rady. Byłam słaba i odczuwałam duży ból po zastrzykach stymulujących mój szpik kostny. Nie mogłam jeść i brakowało mi sił życiowych”. Udało jej się jednak odbić od dna i cieszyć regenerującymi wakacjami z rodziną we Włoszech.


Składanie życia z kawałków

Znajomość prawdopodobnych skutków raka nie zawsze pomaga, gdy zmagasz się  z własną diagnozą. Dla każdego pracownika ochrony zdrowia, obcowanie z cierpieniem innych osób może być trudnym doświadczeniem. Podczas gdy Karen przechodziła leczenie, jedna z przyjaciółek Karen odeszła z powodu raka żołądka. Szukając sposobu na upamiętnienie przyjaciółki, a jednocześnie chcąc pomóc jej dzieciom, Karen postanowiła zorganizować zbiórkę pieniędzy z organizacją charytatywną Little Legs. Potem wraz z dziećmi i przyjaciółmi kontynuowała zbieranie funduszy na rzecz walki z rakiem piersi, a nawet wzięła udział w półmaratonie i dwukrotnie kończyła Moon Walk.


W ciągu następnych kilku lat życie Karen stopniowo wracało do normy. „Brałam tamoksifen, szłam do pracy i nie mogłam się doczekać przyszłości”. Miała również nadzieję, że będzie świętować, kiedy osiągnie pięcioletni punkt przeżywalności po raku, ale niestety jej ostatni coroczny mammograf ujawnił podejrzane zmiany. Biopsja potwierdziła, że miała raka zrazikowego, co doprowadziło do kolejnej mastektomii z jednoczasową rekonstrukcją. „Zajęło to prawie rok i muszę powiedzieć, że operacja prawie mnie złamała” – mówi.


„Badania histopatologiczne wykazały, że mam raka in situ, ale żadne inne leczenie nie było wymagane. Rekonwalescencja po operacji zajęła mi około trzech miesięcy, ale stopniowo odzyskiwałam sprawność, zaczęłam znowu biegać i wróciłam do pracy”.

 

Keep on runningNa początku 2019 roku Karen zrobiła kolejny krok, zobowiązując się do przebiegnięcia pierwszego maratonu. Jednak przed Wielkanocą zaczęła odczuwać ból w mostku. „Specjaliści uznali, że należy to zbadać i rzeczywiście rak powrócił”.


Wiedząc za dużo

Wiadomość, że w kościach, płucach i ścianie klatki piersiowej ma wtórnego raka, była dla Karen jeszcze bardziej niszcząca niż postawienie pierwszej diagnozy. „Myślałam, że po prostu nie dam rady przejść przez to wszystko ponownie. Czasami zbyt duża wiedza jest niebezpieczna. To było jak wyrok”.


Chirurg, który miał za zadanie przekazać Karen tą szokującą wiadomość, powiedział, że nie może nic więcej zrobić – teraz wszystko zależy od onkologów. „Ledwo mogłam mówić i nie miałam pojęcia, co powiem dziewczynom”. Wydawało się nieprawdopodobne, by była w stanie przebiec maraton, do którego zostało zaledwie sześć tygodni.


Zszokowana Karen nie chciała z nikim rozmawiać ani widzieć się z nikim w weekend: „Czułam, że czas się zatrzymał i nie byłam już częścią niczego. Przez kilka następnych dni działałam na autopilocie, ale potem zaczęłam się ogarniać i pogodziłam z kolejnym etapem mojego życia. Zdałam sobie sprawę, że nie ma sensu siedzieć i martwić się tym, co może się zdarzyć. Nadszedł czas, aby zmierzyć się z sytuacją i zobaczyć, czy mogę wyciągnąć z tego coś pozytywnego”. To niewiarygodne, ale sposobem Karen na stworzenie czegoś pozytywnego było zaangażowanie się w przebiegnięcie tego maratonu.


„Zdecydowałam, że cokolwiek się stanie, pobiegnę w maratonie, zdobędę pieniądze oraz rozpropaguję świadomość dotyczącą wtórnego raka piersi”. Skontaktowała się z organizacją charytatywną Przeciwko Rakowi Piersi i założyła stronę JustGiving. „Powiedziałam mojej rodzinie, że biegnę, tym sposobem potwierdziłam im, że jestem nastawiona pozytywnie”.


Pomimo rozpoczęcia leczenia, Karen ukończyła maraton w 4 godziny i 35 minut, zbierając ponad 4000 funtów na cele charytatywne. „Przekroczenie linii mety było jedną z najlepszych rzeczy, jakie kiedykolwiek zrobiłam, a zobaczenie moich bliskich przyjaciół i rodziny na mecie sprawiło, że było to jeszcze bardziej emocjonujące”.


Sprowadzenie raka do parteru

Karen przyznaje, że bycie pacjentem może być trudne, gdy jest się również lekarzem rodzinnym. „Ostatnio jedna z moich wieloletnich pacjentek zmarła na wtórnego raka piersi. Znam ją od lat, zdiagnozowałam u niej pierwotnego raka piersi i wspierałem ją w leczeniu. Bardzo trudno mi sobie z tym poradzić – szczególnie, gdy sama zmagam się z powtórnym zachorowaniem”.


Jednak jej własne leczenie było bardzo skuteczne, a rak się kurczy. Aby to uczcić, Karen postanowiła przebiec kolejny maraton, kończąc bieg we Florencji w świetnym czasie, pomimo kontuzji łydki i bolesnego ukąszenia owada po drodze.


Nie ma jednego uniwersalnego sposobu radzenia sobie z diagnozą raka. Chociaż organizacje charytatywne i medycy często zachęcają do szukania grup wsparcia, czatów online, profesjonalnego doradztwa lub wsparcia kogoś, kto sam przez to przeszedł, nie działa to w jednakowy sposób u wszystkich. „Mój mechanizm radzenia sobie polega na tym, żeby być zajętą, nie myśleć nadmiernie i jak najlepiej wykorzystać każdy dzień”.